198 Obserwatorzy
30 Obserwuję
pawelluty

O książkach i (o)czytaniu

Trzy miejsca, w których lubię zostawiać swoje pieniądze

Zanim kupiłem Kindle’a kupowałem dużo książek. Było ich tak dużo, że zaczęły nam przeszkadzać w mieszkaniu. Zatem, przy przeprowadzce postanowiliśmy większości z nich się pozbyć. Oboje z żoną kochamy książki, ale niekoniecznie w wersji papierowej - okazało się, że to strasznie nie praktyczne. Zostawiliśmy sobie jednak kilkanaście ulubionych tomów. Ponad 300 książek sprzedaliśmy.

 

Ale to nie o tym będzie ten wpis. Ten wpis jest o tym, że teraz kupuję więcej książek nie wcześniej. Co z jednej strony sprawia mi radość, ale z drugiej ból i skomlenie ciche portfela mego. W ramach detraumatyzacji i swoistej terapii chciałbym się z Wami podzielić wiedzą na temat tego jak kupuję ebooki. A robię to... tylko w trzech miejscach.

 

Po pierwsze, Amazon. Zaskakujące, prawda? Chyba każdy wie jak działa Amazon i co można tam znależć, więc nie będę się rozpisywał.

 

Po drugie, BookRage. Pisałem już o tym wspaniałym miejscu, ale poświęcę mu i teraz kilka słów. BookRage to wspaniałe miejsce w sieci, ponieważ z jednej strony można tam znaleźć rzadkie, ciekawe i dobrze opracowane ebooki, a z drugiej kupując tam książki ma świadomość, że pomagam uczynić świat lepszym. Może to górnolotne stwierdzenie, ale tak się czuję. Kupujący pakiety ebooków na BookRage.org sam decyduje ile płaci, co jest wspaniałe i mam nadzieje, że będzie się rozprzestrzeniać, ale decyduje też jak ma być rozdysponowana kwota, którą przeznaczył na książki. Część trafia do twórców lub ich spadkobierców, część finansuje działania BookRage, a część zostaje przeznaczone na cyfryzację dzieł polskiej literatury. Wspaniała sprawa. Poza tym, BookRage świetnie propaguje polską kulturę. Tylko za pakiety „Zajdlowski” i „Grabińskiego” powinny zostać docenione wysiłki BookRage przez ministra Zdrojewskiego. To kultywacja dziedzictwa narodowego najwyższej próby.

 

Po trzecie wreszcie, Upolujebooka. To miejsce poprzez, które wydaje najwięcej pieniędzy. Serwis stworzony przez Marcina Łukiańczyka to jedno z moich ulubionych miejsc w internecie. Za genialne uważam to, że mogę ustalić jaką cenę chcę zapłacić za książek, a potem zacząć na nią polować. Szczerze mówiąc nie wiem ile ebooków kupiłem w ten sposób, ale to zdecydowanie największe źródło, z którego czerpię. Z serwisu korzysta się łatwo, obsługuje się go intuicyjnie, a baza i wyszukiwanie są bezkonkurencyjne. Brakuje mi może aplikacji lub lepszej wersji mobilnej, ale przymykam na to oko, póki co. Kiedy dostaję informację od Upolujebooka, że udało się upolować jakąś książkę serce zaczyna mi szybciej bić. I nie jest to metafora. Wiem, że niedługo zobaczymy kolejne genialne funkcje wymyślone przez Marcina i nie mogę się ich doczekać. Mój portfel też.

 

I to w sumie tyle. A Wy? Gdzie wydajecie pieniądze na ebooki?

 

Dzięki,
PL